Nie spodziewałam się zbioru opowiadań. Nie, naprawdę – na pierwszy rzut oka nic na to nie wskazuje. Oby więcej takich pomyłek! Rafała Dębskiego cenię za Kiedy Bóg zasypia, i nieco słabszą kontynuację w formie opowiadań Pasterz Upiorów. Jak dotąd mnie nie zawiódł ani kreacją świata, ani językiem, ani bohaterami. Normalne więc, że widząc w bibliotece nieznaną mi książkę jego autorstwa, bez wahania po nią sięgnęłam. I jak zwykle, cudownie bez zaskoczeń.
Każde opowiadanie jest osobną perełką, którą chętnie czyta się po kilka razy. Większość jest utrzymana w klimacie tradycyjnego fantasy, dużo jest humoresek i odkręcania stereotypów. Każdy z utworów jest wysokiej jakości, tak że ciężko jest wybrać jeden wybijający się ponad inne. Choć gdybym została przyciśnięta do muru, wybrałabym albo Cenę spokoju, albo Wilczy dołek, czyli jak zostać smokiem. Pierwszy zaskoczył mnie piętrową intrygą w stylu „zabili go i uciekł”, ale klimat był tak misternie stworzony, że nie mogłam się oderwać ani na chwilę. Wilczy dołek zaś jest prościutką historią, rewelacyjnie opowiedzianą, językiem i światem podchodzącym całkiem wyraźnie twórczością Terrry’ego Pratchetta. Dobry humor gwarantowany.
Najmniej spodobał mi się Festung Oels. Jest to dobra historia, wymyślenie takiej intrygi jest naprawdę godne szacunku, jednakże wykonanie odrobinę do mnie nie przemawia. Ilość znaków zapytania w pewnym momencie przyprawiała mnie o ból głowy, a i samo opowiadanie było odrobinę za długie, a puenta zbytnio odłożona w czasie.
Pozostałe utwory trzymają równy, bardzo dobry poziom, a kończący tom Różaniec z bursztynu idealnie zamyka cały zbiór. Cały tom został wydany w 2008 – droga Fabryko Słów, poproszę o reedycję. Ale poinformujcie mnie o tym, zanim znajdę pozycję w antykwariacie. Mroczny Zbawiciel na mojej półce trochę boli.
Napisz pierwszy komentarz.