Żółte ślepia – Marcin MortkaRecenzja

Dawno nie było słowiańskiego fantasy! Co prawda nie rzuciłam się na to jak szczerbaty na suchary, ale po tworach korzystających z motywów skandynawskich, tudzież będących bardzo epickimi, to bardo miła odskocznia.

Od razu zostajemy wrzuceni w sam środek akcji – na polowanie z księciem Bolko. Główny bohater, Medvid, ratuje młodego władcę przed wilkołakiem, czym zaskarbia sobie wdzięczność księcia i miejsce na dworze. Jednakże sytuacja ta była ukartowana, a Medvid ma swoje własne powody, by trzymać się blisko Bolka. Nie wie jednak, że jego dość samolubne działanie zostaje wykorzystane jako argument w walce wiary chrześcijańskiej ze słowiańską, a konsekwencje odczują wszyscy w jego najbliższym otoczeniu.

Co od razu mi się rzuciło, to chaos pierwszego rozdziału. Nie chodzi o całość, tylko konkretnie o monolog księcia w kierunku Medvida. Pada tam wiele urywkowych zdań, bardziej haseł, które nie mają większego sensu. Tak samo lista nazwisk i powiązań, które żeby prześledzić, trzeba by rozrysować graf jak z pewnego mema, a które tracą na znaczeniu po kilku kolejnych stronach. Tak jak rozumiem, że książę potrzebował się wygadać i zmęczony przygodą mógł mówić nieskładnie, tak informacja o przeciwnikach politycznych mogłaby zawierać zdecydowanie mniej nazwisk. Powiedzmy, tyle, ile rodów rzeczywiście ma udział w fabule.

Później akcja książki się uładza, i rozkręca jednocześnie. Jest to możliwe dzięki ciekawie opisanej wyprawie i podejmującym ją bohaterom. Medvidowi, który pod płaszczykiem troski o władcę skrywa o wiele mroczniejszy sekret. Gosławie, która swoim zdenerwowaniem ukrywa troskę o własny byt i status. Osmundowi, podążającemu z początku za swoim etosem i przekonaniami, a ostatecznie ulegającemu przemianie dzięki miłości i poznaniu prawdziwego wroga. Ta trójka, razem ze zbiorem ciekawych postaci drugoplanowych, stanowi o sile tej książki, na równi ze wspaniale wykreowanym światem przełomu mileniów.

W moim serduszku już na zawsze pierwsze miejsce w kategorii „słowiańskie fantasy” będzie zajmował Rafał Dębski, ale Marcin Mortka ze swoimi „Żółtymi ślepiami” ma pewne drugie miejsce. Bo, wbrew pozorom, nie jest łatwo wykreować dobre słowiańskie fantasy.

Allenare

11 czerwca 2020

Napisz pierwszy komentarz.

Akceptuję politykę prywatności i przetwarzania danych osobwych.