Okruchy dnia – Kazuo IshiguroRecenzja

Nie wszyscy laureaci Nagrody Nobla nadają się do czytania. Reymonta nie zdzierżę. Ale Ishiguro jest cudowny.

Usłyszałam o tej książce w jednym z podcastów na Youtube, gdzie jedna z prowadzących dziewczyn się nią bardzo zachwycała. Postanowiłam sprawdzić i ja, i się nie zawiodłam.

Opowieść jest zapisem urlopu pewnego kamerdynera, jednego z tych pracujących dla starych angielskich rodów arystokratycznych. Podczas podróży na południe wspomina on swoją służbę w Darlington Hall dla nieżyjącego już lorda, a także relację z panną Kenton, gospodynią. Gdyż traf chciał, że Stevens wykorzystuje swój urlop, by zwerbować byłą współpracownicę, albowiem po śmierci starego lorda majątek został wykupiony przez amerykańskiego biznesmena, a większość ludzi poodchodziła. Sam nie mogąc poradzić sobie z nawałem obowiązków, poszukuje sojuszniczki w osobie byłej gospodyni, której nie widział około 20 lat.Zadziwiła mnie ta książka.

Chyba jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak delikatnym pisaniem. Bohater będący narratorem opowieści, nie epatuje sobą, co tylko podkreśla, jak doskonałym był kamerdynerem – służącym niemal niewidzialnym a odpowiedzialnym za wszystko. Nawet jego refleksje są skromne, i podane z takim wyważeniem, że niemal widzi się Stevensa w garniturze, wyprostowanego, niepatrzącego nikomu w oczy. Tak skrytego, że dopiero na koniec, po wywołanym przez nieoczekiwane informacje opuszczeniu gardy lojalności poprzedniemu panu, potrafi się zdobyć na samokrytycyzm. Lecz ta refleksja krótko wybrzmiewa, gdyż trzeba wracać do nowego chlebodawcy i starać się go zadowolić.

Tę książkę warto przeczytać choćby właśnie dla bohatera. I uronić łezkę nad nieszczęściami, które nie mogły go dotknąć – nie jest przecież człowiekiem, lecz kamerdynerem.

Allenare

31 maja 2019

Napisz pierwszy komentarz.

Akceptuję politykę prywatności i przetwarzania danych osobwych.