Skrzydła – Karolina FedykRecenzja

Tego rodzaju książki to zjawisko; pojawiają się, wypełnione ciekawym światem, niezgorszą fabułą i bohaterami, a po przeczytaniu… Znikają z pamięci. Wie się, że przeczytało całkiem niezły kawałek prozy, ale już po kilku godzinach szczegóły odchodzą w zapomnienie, pozostawiając uczucie braku. I to pytanie: co ja czytałem takiego dobrego przez ostatnie kilka dni?

„Skrzydła” opowiadają o dziewczynie, która w świecie pozbawionym magii zostaje uznana za hierodulę, „boską niewolnicę” miejscowego stworzyciela. Nie dość, że jest mu niechętna, to jeszcze on sam nie jest w stanie jej zawłaszczyć, gdyż jako dziecko została oddana innemu bóstwu. Jej przeznaczeniem miała być rola pionka w niebiańskich rozgrywkach, lecz sama nie godzi się z nim i próbuje odzyskać choć minimum kontroli.

W drugim wątku o młodego maga, dorastającego w ogromnej, samotnej bibliotece pośród pustkowi upomina się rodzina, jedna z najstarszych i najpotężniejszych w regionie. Powierza mu misję dokończenia i skalibrowania mechanizmu, którego budowę rozpoczęła jego zaginiona przed laty matka; maszyny wskazującej, ile czasu zostało do uderzenia w ich świat komety zwanej Wędrowcem.

Jestem pod wrażeniem konstrukcji świata. Wizja krainy spustoszonej przez wojnę z magami, gdzie wszelkie przejawy nadnaturalności są tępione, a boska moc jest ograniczona do niewielkiej powierzchni, sprawia wrażenie bardzo dojrzałej. Pomysł miała autorka wybitny, chylę czoła, ale wykonanie pozostawia trochę do życzenia, szczególnie w kontekście fabuły. Historia rozwija się dość powoli i przez większość książki szczegóły świata są dawkowane dość ostrożnie, niejednokrotnie wprowadzając tylko większy zamęt. I nawet gdy po przeczytaniu 2/3 tomu akcja przyspiesza, a nowe informacje zaczynają się piętrzyć, że chce się zakrzyknąć TO MA SENS! Może nie być co zbierać. Do tej pory „Skrzydła” wydają się być o niczym szczególnym, by potem przemienić się w dramę o ofiarach biegu historii i próbach wpływu na nią. Karolinę Fedyk ratuje dobre pióro, ale długo nie mogłam się doczekać fabularnych konkretów.

Zakończenie pozostawia nadzieję na kolejny tom, jednak z pewnych względów, trzeba będzie tuż przed kolejną częścią jeszcze raz zagłębić się w poprzednią. Nie powiem, zrobiłabym to nie bez przyjemności.

PS. O bohaterach, poza tym, że są psychologicznie wiarygodni i dobrze napisani, nie powiem niestety nic. Cokolwiek o nich więcej wspomniane będzie olbrzymim spojlerem, a to w końcu dobra książka. Udanej lektury!

Allenare

30 kwietnia 2020

Napisz pierwszy komentarz.

Akceptuję politykę prywatności i przetwarzania danych osobwych.