Kłamca 4. Kill’em All – Jakub ĆwiekRecenzja

Nie tego się spodziewałam, ale tak w ogóle. Nie. Tego. Ekstremalna kolejka górska w ostatniej chwili wyhamowała przed ścianą, by zaraz potem spadł na nią samolot. Takie właśnie odczucia ma się po przeczytaniu ostatniej części „Kłamcy”.

„Kill’em all” zaczyna się tam, gdzie kończy „Ochłap sztandaru” – pośrodku, a właściwie pod koniec Apokalipsy. Plan Lucyfera wypełnia się niemal do końca. Bohaterowie próbują przetrwać, albo dopełnić swój los w najbardziej epicki sposób. Kłamca zaś, nieświadomy bałaganu w świecie na powierzchni, wciąż próbuje zabić Antychrysta. Nic nie wskazuje na to, by sytuacja miała się poprawić, a nawet wydaje się, że jest coraz gorzej, mimo pojawiających się od czasu do czasu przebłysków nadziei. I tak do połowy książki, kiedy zaczyna się emocjonalna sinusoida.

Z tak pokręconą wyobraźnią nie spotkałam się od dawna. Większość wydarzeń, zbiegów okoliczności, jest absurdalna sama z siebie, ale hej – to w końcu Apokalipsa, panuje inna normalność. Wszystko jednocześnie do siebie pasuje, nie ma niedosytu, a odwołania do mojej ulubionej „Dogmy” są wisienką na torcie totalnego anielskiego szaleństwa. Książkę czyta się, siedząc wyprostowanym na krawędzi fotela, bo emocje nie dają odsapnąć ani się zrelaksować. Aż do zakończenia, które, mimo że dość gorzkie, jest najlepszym z możliwych.

„Kill’em all” jest idealnym zwieńczeniem serii o nordyckim trixterze i jego niebiańskich zleceniodawcach. Serii, która nie będzie już kontynuowana, i dobrze – bo czegoś takiego już się nie przebije. A „Stróże” to osobna historia, jedyna w swoim rodzaju.

Nie namawiam nikogo do sięgnięcia po tę pozycję. Nie przyjmuję do wiadomości, że ktoś mógłby ją tak po prostu bezczelnie zignorować, takie złoto.

Allenare

29 października 2020

Napisz pierwszy komentarz.

Akceptuję politykę prywatności i przetwarzania danych osobwych.