Książka zaczyna się jakby w połowie fabuły – ale jest pierwszym tomem. Okej, myślę, ciekawy zabieg stylistyczny. Nieostrożne googlanie po przeczytaniu poinformowało mnie jednak, że wcześniej była jakaś trylogia. W tym samym świecie, z tymi samymi bohaterami. Ja to mam farta.
Vaelin al Sorna, bohater narodowy Zjednoczonego Królestwa, ma pełne ręce roboty. Mimo że wojna skończyła się jakiś czas temu, nadal próbuje doprowadzić do porządku miasto, którym zarządza i okolicami. Przeszłość jednak go dogania i gdy dowiaduje się, że w dalekich Kupieckich Krainach zaginęła jego dawna ukochana, śpieszy jej na ratunek. Tymczasem dużo dalej, nad Stalową Hordą władzę przejął młody wojownik, który uważa się za wielkiego przywódcę z przepowiedni. W jej ramach zamierza doprowadzić wszystkie plemiona hordy do Złotego Morza i mianować się jedynym prawdziwym bogiem. Jednym z punktów na jego drodze jest dopaść Vaelina, którego nazywa Złodziejem Imion.
Podoba mi się świat zarysowany w książce. Mnogość kultur, miast, możliwość podróżowania do naprawdę ciekawych miejsc. Dobrze oddany krajobraz po wojnie, gdzie kraj jeszcze nie do końca się podniósł po katastrofie, a już czuć nadciągającą kolejną. Autor zręcznie manipuluje opisem, nasączając go wieloma uczuciami i potęgując współodczuwanie w czytelniku. Do tego dobrze zbudowane główne postacie, konflikt i w sumie mielibyśmy samograj.
Wad niby „Zew wilka” nie ma zbyt wiele, jednak na dłuższą metę bywają one irytujące. Część postaci drugoplanowych jest po to żeby być; często nawet autor o nich zapomina, by w ramach przypomnienia wrzucić w dialog jakąś przypadkową myśl danej osoby. Bohaterowie poboczni służą też popchnięciu fabuły naprzód w czasem dość wysilony sposób – to irytuje tym bardziej i tym więcej się ich zauważa, im dalej płynie czas od zakończenia lektury.
Do tego dochodzą wizje przyszłości jako sposób na przechytrzenie wszystkich wokół i zabawy odległością, której się nie czuje. To irytujące, gdy przypałacowy park ma kilkanaście kilometrów średnicy, a step tylko kilkaset metrów. A na koniec, oczywiście akcja, której się w życiu nie spodziewałam i nadal nie może mi wyjść z głowy. Wy zdecydujcie, czy to dobrze, czy wręcz przeciwnie.
Napisz pierwszy komentarz.