Heros powinien być jeden. Bo kto widział, żeby bohaterowie pracowali w parach? Albo, nie daj Boże, mieli rodzeństwo, co dopiero bliźniacze! Ale żarty na bok, bo fajna książka.
Zdecydowana część fantasy opiera się na świecie tworzonym od zera przez autora, rzadko kiedy wykorzystuje się lub de-konstruuje znane motywy. Henry Lion Oldi postanowił zmierzyć się z mitem o Heraklesie i „uzupełnić” go o detale, które według niego mogą przydać mu nieco więcej sensu.
W efekcie dostajemy starożytną Helladę, w której bogowie naprawdę istnieją i mogą mieć potomstwo ze śmiertelnikami, które lubią wykorzystywać do własnych celów. Jest to jedna z ulubionych rozrywek Zeusa, który zamierza powołać do życia Śmieciarza (bogowie kochają ludzi…) Samotnika, uber herosa, który mógłby nawet pokonać nieśmiertelnego.
Z powodu zbiegu okoliczności jednak jego kochanka rodzi bliźnięta, Alkidesa i Ifiklesa, z których tylko ten pierwszy jest uznawany za potomka Władcy Olimpu. Bracia, z pomocą ziemskiego ojca i Hermesa, boskiego posłańca, wychowywani są na prawdziwych bohaterów, nie wiedząc nawet, do jakich celów tak naprawdę wzrastają – a w Tartarze nagle budzą się stare demony…
Wykorzystanie znanych motywów kulturowych bywa niebezpieczne, bo nigdy nie wiadomo, czy świat albo fabuła nie będą przekombinowane. Tu na szczęście tak nie jest – tak jakby oryginalna historia, tak jak ją spisano, rzeczywiście została uzupełniona o kilka drobiazgów, które nie przeszkadzają, a nadają sens historii.
Fałszu nijak nie da się wyczuć, zawieszenie niewiary następuje bardzo naturalnie i trzyma aż do końca, oprócz tych nielicznych momentów, w których autor bawi się w Homera i zaznacza swoją obecność. Miłym zaskoczeniem jest wykorzystanie konstrukcji greckiej tragedii jako szkieletu formalnego.
Jeśli chodzi o bohaterów, to nie ma się do czego przyczepić. Cały pierwszy plan ma pogłębione charaktery, każdy ich krok jest uzasadniony i współgra z psychiką postaci. Jedynie niektóre postacie trzecioplanowe mogą mieć z tym kłopot, ale najważniejsza czwórka jest skonstruowana bardzo dobrze. Czytelnik się ich losem przejmuje, kibicuje, lub ma ochotę potopić w jeziorze. Obojetność nie wchodzi w grę.
Czy są jakieś wady? Oprócz fragmentów typowo gawędziarskich wspomnianych wcześniej, można mieć pretensje tylko do genezy Upadłych, zwanych tez tytanami. Tu autor troszeczkę popłynął i choć łączący się z tym pomysł przenikania się światów jest ogólnie dobry, to wykonanie pozostawiło poczucie lekkiej żenady. Dwa grzyby w barszcz, powinniście się zorientować, w którym konkretnie momencie.
Ogólnie nie jest źle, język giętki służy bohaterom, a z kart książki bije upał charakterystyczny nawet dla współczesnej Grecji. Szybko się czyta, co tylko wzmaga przyjemność. To dopiero pierwszy tom, niedługo zabieram się za kolejny.
Napisz pierwszy komentarz.