Drugi tom cyklu „Na Zachód od Zachodu” zaczyna się w dokładnie tym samym miejscu, co poprzedni skończył. W związku z tym, rozpoczynamy od wybuchu bomby. Czy potem, zgodnie z prawem Hitchcocka, napięcie wzrasta?
Wotanie i owslanki zostają zaatakowani przez Badlandczyków i pojmani niemal bez wysiłku. Już na początku dowiadują się, że ich przeznaczeniem tak czy siak jest umrzeć, ale nie tak zwyczajnie, tylko na arenie ku uciesze gawiedzi. Ucieczki nawet nie ma co próbować; ukąszenia pająków, umieszczonych na karkach więźniów powodują gwałtowne skurcze wszystkich mięśni i śmierć w męczarniach. Sytuacja wydaje się beznadziejna, szczególnie gdy bohaterowie poznają tajemniczego przywódcę barbarzyńców, lubującego się w wymyślnych torturach.
Są elementy, które w pierwszym momencie mi nie pasowały i nie przekonałam się do nich do końca – dopóki nie zostały zabite – ale dobrze wpasowały się w ogólny obrazek dość szalonej opowieści o zemście i alchemii. Autor świetnie wykorzystał możliwość przybliżenia przeszłości Calnii, jak i samych owslanek, oraz historię powstania formacji.
Bohaterowie dojrzeli, a ich charaktery nabrały głębi, dzięki czemu nie są tak dwuwymiarowi jak w poprzednim tomie, ale to było raczej podyktowane odmiennością historii. Teraz mamy czas z nimi „pobyć”, co wychodzi im tylko na dobre, a i wielu z nich okazuje się kimś innym niż na początku.
Zdecydowana większość „Ziemi tej nie opuścisz” toczy się w Badlandach i zasadniczo kręci się wokół możliwości ucieczki z niewoli. Ktoś zostaje zabity w ramach demonstracji, inny możliwość „kupienia” sobie wolności i tym samym zdrady towarzyszy.
Świat przedstawiony jest jeszcze bardziej okrutny niż w poprzednim tomie, bohaterów nie spotyka niemalże nic dobrego, a z każdą stroną nastrój drużyny siada coraz bardziej. I to się niekiedy udziela, co nie zmienia faktu, że książkę czyta się bardzo dobrze, a przez pewne 100 stron staje się niemalże nieodkładalna z powodu dawki napięcia i emocji. Konstrukcyjnie jest naprawdę dobrze, widać, że autor się rozwija, a jego szalone pomysły jak najbardziej pasują do wykreowanego świata.
Angus Watson zrobił naprawdę dobrą robotę i nie mogę się już doczekać ostatniego tomu trylogii. Takiego fantasy na podstawie teorii historycznych nam trzeba.
Napisz pierwszy komentarz.