Dawno nie było Benka. Niedługo seria się kończy, trzeba nadrabiać… I czytać książki w krótszym odstępie czasu. Albo zakazać rozpoczynania kolejnego tomu ze środka akcji. To irytuje i obniża satysfakcję z naprawdę dobrze napisanej opowieści.
Ben, Amelia i reszta trafiają na Kontynent Południowy, gdzie mają nadzieję na odnalezienie tajemniczego zakonu Purpuratów. Według opowieści byli oni w stanie skonstruować broń przeciwko demonom, ale z powodu jej ogromnej skuteczności nigdy jej nie użyli. W poszukiwaniu kryjówki magów drużyna wplątuje się w lokalny konflikt polityczny, którego wyniku nikt nie jest w stanie przewidzieć. A wiele z informacji uzyskanych przed wyprawą zostaje dość negatywnie zweryfikowanych, chociażby zgon pewnej szczególnej postaci.
Muszę przyznać, że obserwowanie zmiany w Benku w ciągu tych czterech tomów jest czystą przyjemnością. Z w miarę ogarniętego piwowara, staje się liderem, i to nie z przypadku. W fabule świetnie jest ukazana jego droga, ze wszystkimi momentami, gdy naturalnie przejmuje dowodzenie, a potem twierdzi, że „on wcale tu nie rządzi”. Nic tu nie jest dziełem przypadku, przez wszystkie nauki przechodzimy razem z bohaterem. Razem z nim zyskujemy świadomość i rozwijamy się. Przechodzimy przez pustynię i walczymy z demonami, a to zmienia zarówno Benka, jak i czytelnika.
Znów też fascynująco został zbudowany świat, w tym przypadku południowy kontynent. Kultura została stworzona bogata, nie wiem czy nie zbyt bogata, wymykająca się prostym klasyfikacjom czy porównaniom do świata rzeczywistego. Istniało ryzyko wywołania wewnętrznej sprzeczności, ale autor wyszedł z tego obronną ręką, tworząc złożony system, który świetnie spełnia swoją rolę. Zarówno jako pełnoprawna kultura, jak i epickie tło dla jeszcze bardziej epickich przygód.
Pozachwycałabym się jeszcze, ale wszystko dalej byłoby spojlerem. Nie chcę psuć niespodzianki, by każdy miał szansę odczuć ją przynajmniej tak mocno jak ja.
Napisz pierwszy komentarz.