Batman jest psycholem. A przynajmniej tak twierdzi zbiorowy bohater komiksu – miasto Gotham. Dla niego Mroczny Rycerz wraca z bohaterskiej emerytury, a wdzięczności za grosz, gdy metody walki z przestępczością wychodzą poza zbyt wąskie i nie zawsze skuteczne ramy „stój, jesteś aresztowany!”
Po około dziesięciu lat od przejścia Batmana w stan spoczynku – którego to wydarzenia kulisy poznajemy mniej więcej w połowie historii – mieszkańcy miasta nie są bezpieczni. Panoszy się w nim gang Mutantów, którzy mają ambicje rządzić w nim niepodzielnie i rzucają wyzwanie nawet policji. Ta sobie z nimi nie radzi, choć porucznik Gordon obiecuje sobie, że nawet po zdaniu urzędu komendanta nie spocznie, póki nie rozbije tej szajki.
Bruce Wayne tymczasem walczy z własnymi demonami, z których głównym jest imperatyw zwalczania zła w mieście, w którym się wychował. I w końcu wraca do gry – choć większość by wolała, żeby nie wychodził z jaskini. Pod jego nieobecność nastąpiła zmiana pokoleniowa i był on uważany przez większość za coś w rodzaju miejskiej legendy, a ożywienie jej nie wyszło społeczeństwu na zdrowie. Stary Batman nie jest już detektywem z mocnym lewym prostym, tylko regularnym zabijaką, który nie stroni od metod wykorzystywanych przez swoich przeciwników. Oczywiście robi to w dobrej wierze, wiedząc, że okrutne czasy (a takie są, umówmy się) wymagają okrutnych sposobów, jednak dla społeczeństwa jest tylko kolejnym przestępcą, którego potrzeba pojmać i postawić przed sądem.
Gacek więc ma przeciw sobie w pewnym momencie nie tylko młodych gniewnych, ale też policję i własnych fanatyków. A pojawią się jeszcze starzy znajomi… Wizualnie album nie robi krzywdy przekombinowanymi rysunkami – kreska jest prosta, momentami lekko rozmyta, podkreślając tylko umowność świata i na samym wstępie podkreślając chaos jaki panuje w Gotham. Świetnie się nadaje do dynamicznych scen walki, gdzie tak jak w prawdziwych bójkach często niekt nie wie, co się naprawdę dzieje, widać tylko pojedyncze akcje. Podobną rolę spełniają kolory – rozwodnione błękity towarzyszą scenom z mieszkańcami miasta i policjantami, czernie i czerwienie są wprowadzane, gdy Batman pojawia się w kadrze, uzewnętrzniając stan jego ducha.
Nie mogłam się oderwać, chętnie wrócę i polecam. Świetne studium postrzegania superbohatera we współczesnym świecie. Swoją drogą, minęło 30 lat od powstania tego komiksu, a nic się tak naprawdę nie zmieniło…
Napisz pierwszy komentarz.