Ta książka nie jest tym, czym się na pierwszy rzut oka wydaje. Stylistyka nie dla każdego, ale warto wyjść, choć na chwilę, ze swojej strefy komfortu.
Fabuła jest zagmatwana i pełna zbiegów okoliczności, ale nie dajmy się zniechęcić. W wiosce niedaleko stolicy cesarstwa mieszka dwóch przyjaciół. Pomagają oni pewnemu taoistycznemu mnichowi w pozbyciu się pewnego kłopotu. Ów mnich obiecuje im przyjaźń i pomoc w przyszłości. Rok później wioska zostaje napadnięta, a rodziny rozdzielone. Mnich wyrusza na poszukiwania żon swoich przyjaciół, gdyż obie były w ciąży, a on planuje wychować ich potomków na wielkich wojowników.
Powyższy akapit wygląda dość biednie, ale niech to was nie zwiedzie. Po prawdzie próbowałam się ograniczyć ze szczegółami, bo sama akcja pełna jest zwrotów akcji i wydarzeń dziejących się w tle. Autor nie pozwala czytelnikowi odpocząć. Jest bardzo mało opisów otoczenia, niektóre nie trzymają logiki przestrzennej, za to pełno jest scen walki. Bohaterowie biegają od jednego wydarzenia do drugiego, pojedynki są pełne skoków, machania mieczem i strzelania. A w centrum tego wszystkiego mamy bohatera, którego każdy po kolei uważa za prawego, choć trochę tępego młodzieńca.
To nie jest książka dla każdego. Kto jest przyzwyczajony do zachodniego sposobu opowiadania, może się od „Narodzin bohatera” odbić. Dla mnie jest świetnym połączeniem tradycyjnego dla Chin sposobu opowiadania i scenariusza do kolejnego filmu wuxia (polecam „Kung-fu szał” z całego serca). Jeśli jednak dać tej książce szansę, czeka nas roller-coaster wrażeń, pojedynków, stylistycznych cudów i piękna wschodniej kultury.
Napisz pierwszy komentarz.