Zaczynałam już tęsknić za Rezkinem, premiera trzeciego tomu nadeszła więc w sama porę. Nie zawiódł mnie, a nawet pozytywnie zaskoczył w paru miejscach.
Wskutek wydarzeń kończących poprzedni tom, młody wojownik razem z przyjaciółmi muszą uciekać z kraju. I nie sami, tylko z ponad setką uchodźców różnych narodowości. Zamierzają szukać pomocy w państwie ościennym, ale pewne wydarzenie sprawi, że podążą do najdalej na wschód jak tylko można morzem. Będą tam poszukiwać starożytnej fortecy, której istnienie jest poddawane w jak największą wątpliwość. Tak samo zresztą, jak poczytalność Rezkina.
Przyznam się, że nie wiedziałam, jak ta historia się potoczy. Może brakło mi wyobraźni, albo z punktu wyjścia prowadziło zbyt wiele dróg. Pomysł na rozwiązanie wydaje się wręcz idealny dla tego bohatera, mającego wcześniej o wiele więcej kontaktu z książkami niż zwykłymi ludźmi. Wtedy też zaczyna się prawdziwa zabawa. W odkrywanie legend (nomen omen) i ich rzeczywistości, oraz prawdziwego wroga, który jest bliżej niż się wydaje.
O dziwo, książka tym razem mnoży pytania na temat pochodzenia bohatera, zamiast na nie odpowiadać. Drażniło to moją żyłkę odkrywcy, powodując coraz szybsze tempo czytania, w nadziei na nowe informacje. Z drugiej strony, zmaganie się Rezkina z magią nowego miejsca i swoją w nim rolą idealnie zbalansowało wcześniejsze problemy z naturą ludzką. Brakowało mi Reza, który miał problemy z odczytaniem emocji innych. Ale pomysł na zmaganie się bohatera z własnymi emocjami jest równie dobry.
W tej historii pozostało jeszcze wiele do odkrycia, zarówno pod względem historii jak i postaci. Wiadomo tylko o jeszcze jednym tomie, który ma niedługo zostać wydany. Jednocześnie chcę go już mieć w łapkach, i boję się, że nie zmieści się w nim wszystko co powinno. Pokładam jednak wiarę w autorkę, że zrobi to, co słuszne. Do tej pory świetnie jej idzie.
Napisz pierwszy komentarz.