Oto i ona, pierwsza książka przeczytana w tym roku. Z perspektywy czasu wolałabym, by trafiło na coś choć trochę lepszego.
Sebastian jest jednym z agentów wywiadu państwa Stilg. Po jednej z akcji w jego duszy zamieszkuje demon, a on sam zostaje przeniesiony do wydziału spraw wewnętrznych. W kraju zwiększa się ilość opętań, a on jest człowiekiem zdolnym do ich wykrycia. W międzyczasie królestwo Lens podejmuje zbrojny najazd na wszystkich swoich sąsiadów i nie tylko, w ramach odwetu za Kampanię Zachodnią sprzed wielu lat. Wszystko wskazuje na to, że tamtejszy władca sprzymierzył się z demonami i wykorzystuje ich magię do swoich celów.
Gdyby ktoś mnie zapytał, co się w tej książce dzieje, nie potrafiłabym chyba odpowiedzieć dokładnie na to pytanie. Poza osobistym wątkiem głównego bohatera i paru innych, których perspektywę przyjmuje się w poszczególnych rozdziałach. Ale też nie do końca. Narracja jest największym problemem tej książki, a konkretnie – jej fragmentaryczność. Historia jest opowiadana rwanie, postacie wchodzą gdzieś, rozmawiają z kimś i wychodzą, ustaliwszy coś najwyraźniej poza kadrem. Albo czytelnik jest głupi i nie domyślił się razem z nimi.
Miałam wrażenie, że ktoś powycinał duże fragmenty opowieści, nie wiadomo po co. Tak jakby oglądać film sensacyjny ze sztucznie montażowo podkręconym tempem. Ale to, co się sprawdza w thrillerze, w książce niekoniecznie ma prawo zadziałać. Szczególnie jak ktoś próbuje przełożyć „CSI: Miami” na pseudośredniowieczne fantasy (skąd wiemy, że z łuku strzelała ta sama osoba? Strzały są jak z jednego kołczana!). Już nie mówiąc o tym, że brak dodatkowych informacji sprawił, iż wszystkie strony sporu zaczynają się mieszać, a mapa robi fikołki lepsze niż radzieckie akrobatki.
I tak to się rwie i miesza przez trzy czwarte książki, aż do ostatniej sekwencji morskiej wyprawy, która zaczyna wyglądać jak dobra opowieść i zawiązuje się główny problem bohatera. Ale w tym momencie czytelnik ma tak wszystkiego dość, że bohaterów właściwie mogą diabli porwać. Dosłownie.
Napisz pierwszy komentarz.