Pierzasty wąż – Michał GołkowskiRecenzja

Kojarzycie to uczucie, kiedy na coś czekacie, już macie poddać się i uznać, że to coś nigdy nie nastąpi, ale pewnego dnia nadchodzi? Jest taka radosna ulga. I tak właśnie się poczułam, dostając do łapek nowego Zahreda.

Tym razem nieśmiertelny bohater dołącza do ekipy konkwistadorów pod wodzą Hernana Corteza. Opowieść zaczyna się od spłonięcia całej floty i wymuszonej wyprawy w głąb lądu. Głównym celem Corteza jest spotkanie z Montezumą i „zaproponowanie” mu poddania się władzy hiszpańskiego króla. Plus chrzest i przejście na katolicyzm. Po drodze mamy niegościnną naturę, niegościnnych tubylców i co najmniej dwie intrygi dziejące się w tle.

Prawie odłożyłam tę książkę po pierwszych paru stronach. Początek mnie niemalże nie zainteresował pomimo dramatyzmu sytuacji. Wydawał się wręcz irytujący. Tylko moje uwielbienie do głównej postaci pomogło mi przełamać początkową niechęć i dać się wciągnąć w wir nowej opowieści. Jak w poprzednich książkach, znowu trafiamy w ciekawy moment historii, kolejny dość egzotyczny krąg kulturowy i wszystkie z tym wiążące się konflikty. Właściwie, jest coś pięknego w zderzeniu dwóch kultur, gdzie każda z nich tą drugą uważa za podrzędną. I zazwyczaj ma na to dobre argumenty.

Poza moim ostatnio ulubionym motywem, mamy jeszcze to, co tygryski lubią najbardziej. Ciekawą opowieść opartą na prawdziwej historii. Dynamiczną akcję bez dłużyzn, zbędnych wątków i nic niewnoszących opisów. Nie zapominajmy też o ukrytej złej postaci, manipulującej wszystkimi wokół, a będącej największym chyba zaskoczeniem w całej książce.

Dłuższy już czas nie spotkałam książki, która by mnie wciągnęła. Ta też tego nie zrobiła. Straszna klisza, ale powiem to – „Pierzasty wąż” połknął mnie w całości. Polecam zaopatrzyć się w zapas kawy na kilka dni, przyda się po nieprzespanych nocach.

Allenare

3 stycznia 2024

Napisz pierwszy komentarz.

Akceptuję politykę prywatności i przetwarzania danych osobwych.