Nie wiem czy jest coś gorszego od recenzowania zbiorów opowiadań (może poza ocenianiem romansów). Krótka forma rzadko pozostawia punkt zaczepienia czy możliwość oceny chociażby świata przedstawionego. Choć pokazuje kunszt autora.
Mimo że tomik nosi tytuł „Obiata”, nie wszystkie z opowiadań odnoszą się do ofiary dla (jakichkolwiek) bogów. Co przede wszystkim mają wspólnego, to słowiańszczyznę. Każda z opowieści jest zasiedlona przez boginki, bogów, wiły, leszych czy inne upiory, w których obecność wierzyli nasi przodkowie. I każda na swój wyjątkowy sposób wykorzystuje te cudowności do snucia ciekawych historii.
Bywa śmieszno („Nieszczęścia chodzą trójkami”) jak i straszno („Wurdałak”), bywa też refleksyjnie („Żmijowaci”, „Dziad wędrowny”). Każdy znajdzie tu coś dla siebie, w zależności od preferowanego stylu – mnie „Czarnobóg” nie do końca przekonał ze względu na język – i będzie mniej lub bardziej usatysfakcjonowany. A być może znajdzie dla siebie nowego ulubionego autora, bo przede wszystkim taki cel mają tego typu antologie.
Napisz pierwszy komentarz.