Macbeth – Jo NesboRecenzja

Interesująca próba przepisania Szekspira.Do tej książki podchodziłam trochę jak małpa do jeża. Nie porwał mnie opis na tylnej okładce. Pomysł przeniesienia akcji z zimnej Szkocji do nadmorskiego miasteczka gdzieś w Skandynawii. I wreszcie uczynienie z księcia na zamku policjanta z grupy uderzeniowej, a z króla komendanta. Mało tego, sama nie bardzo przepadam za kryminałami czy thrillerami, a z Jo Nesbo nie miałam wcześniej do czynienia (błąd, obiecuję poprawę). Tym większe było moje zaskoczenie, jak bardzo ta książka się udała.

Przebieg akcji zgadza się co do joty z dramatem Anglika, który jest (przynajmniej był niedawno) szkolną lekturą, więc nic nie powinno być dla czytelnika niespodzianką. Macbeth jest dowódcą lokalnego odpowiednika SWAT, Duff szefem wydziału narkotykowego. Po niedawnej zmianie na stanowisku komendanta, gdy to skorumpowanego urzędnika zastąpił „ten dobry” Duncan, następują czystki i reorganizacja.

Duff jest ambitny i pragnie awansu, Macbeth szanuje swoich ludzi i jest mu z nimi dobrze. Lecz jego ukochana Lady, właścicielka najekskluzywniejszego kasyna w mieście, uważa, że mężczyzna powinien zastąpić Duncana na stanowisku. Kłamiąc kochankowi w żywe oczy, namawia go do zbrodni, która rozpoczyna spiralę nieszczęść… Tutaj wiele rzeczy mogło nie zagrać, ale działa wszystko.

Słabość charakteru Macbetha, który zjadany stresem i wyrzutami sumienia wraca do odurzania się dragami, jest świetnie rozegrana w najmniejszych szczegółach -początkowo nie byłam przekonana do jego nałogu, jednak nabrał on oczywistego sensu w scenie rozmowy ze zjawą Banqua.

Przemawia do mnie pogłębienie postaci Banqua, którego związek z bohaterem jest ciekawie wyjaśniony. Duff, który w oryginalnej sztuce jest jedynie lojalnym żołnierzem króla, tu jest szeroko opisany, i co najciekawsze, nie jest kryształowy – porywczy, zazdrosny, zdradza żonę, a motorem jego pracy w policji jest zemsta na mordercy matki. Autor pokusił się nawet o związanie historyczne obu bohaterów, z których każdy chciał dobrze, ale wyszło jak zwykle – do czasu…

W świat wykreowany na kartach powieści – choć brudny, okrutny i nieprzyjazny – badzo prosto jest uwierzyć. Ułatwia to bardzo plastyczny opis, pełen istotnych szczegółów, nieprzegadany, choć było takie niebezpieczeństwo. I choć akcja rozkręca się powoli (książka jest dłuższa od dramatu kilka, jeśli nie kilkanaście razy) żadna z informacji nie jest zbędna, a daje pełen obraz sytuacji i relacji panujących między bohaterami. A gdy dochodzi do oblężenia kasyna, o jakże znaczącej nazwie Inverness, pozycja staje się wręcz nieodkładalna.

Nie byłam przygotowana na tak dobrą adaptację znanej, bądź co bądź, sztuki. Przyczyny sukcesu upatruję w kunszcie autora. Azaliż, jest to dobry powód, by zapoznać się z pozostałą jego twórczością.

Allenare

28 marca 2019

Napisz pierwszy komentarz.

Akceptuję politykę prywatności i przetwarzania danych osobwych.