Mam niejasne wrażenie, że ostatnio pozycje z mojego ulubionego gatunku są coraz cięższe. Coraz więcej beznadziei, uwikłania w sytuacje o zasięgu międzywymiarowym. „Krew niewinnych” jest tego kolejnym przykładem.
Do naszych bohaterów wracamy dokładnie w momencie, w którym zakończył się „Tygiel dusz”. Caldan eskortuje wrogą czarodziejkę do cesarza, po drodze próbując dowiedzieć się, jak uleczyć przyjaciółkę. Amerdan wciąż obmyśla, by pochłonąć energię ich obojga. Felice nadal kombinuje, jak uratować znany jej świat przed inwazją. A tajemniczy Pierwszy Zbawiciel okazuje się nie być zwyczajnym staruszkiem z pozornym wpływem na świat. Dodatkowo sprawy komplikuje fakt, że na cesarza zastawiona zostaje więcej niż jedna pułapka, a stwory z bajek dla dzieci okazują się istnieć i to dość licznie.
Pozornie dostajemy więcej tego samego – dobrze zbudowanych bohaterów, wciągającą fabułę, intrygującą konstrukcję świata. System magii jest coraz lepiej wyjaśniany i coraz logiczniejszy, sprawiający satysfakcję. Historia wciąga czytelnika wręcz za uszy, i przynajmniej ja nie miałabym ochoty z tego wychodzić na świat rzeczywisty… Skąd więc tryb przypuszczający? Otóż, mam z tą książką parę problemów.
Ja rozumiem, że kryzysy o skali krajowej, kontynentalnej, światowej są szeroko obecne w tego typu literaturze. Ostatnimi czasy odnoszę jednak wrażenie, że dochodzi do jakieś licytacji na wkopanie głównego bohatera. Tutaj dochodzimy do niebezpieczeństwa wręcz międzywymiarowego, z którym biedny Caldan nie ma najmniejszych szans, tym bardziej, że autor coraz bardziej mu życiowo dokopuje. Wizja świata staje się coraz bardziej depresyjna, a fabuła nabiera skomplikowania o wręcz absurdalnym poziomie. Mam nadzieję, że Hogan ma na to jakiś rozsądny, tudzież powalający plan i nie jest to zwykłe wypełnienie standardowego kontraktu na trylogię.
Żeby uniknąć niejasności – to nie jest zła książka, wręcz przeciwnie. Doceniam wszelkie próby stworzenia własnego autorskiego świata i przelanie na papier świetnej historii. Pytanie tylko, czy istnieją granice, za którymi dobry pomysł przeradza się w absurd.
Napisz pierwszy komentarz.