Czytając 2,5 tom „Kłamcy”, miałam te same odczucia, jak gdy oglądałam starą kreskówkę Transformers – radocha totalna, mimo totalnego bezsensu akcji dziejącej się na ekranie. Ale po kolei.
Zbiorek ten został napisany już po głównym czteroksięgu, w założeniu mając uzupełnić luki głównie między 2 a 3 tomem (niespodzianka). Kolejna książka jeszcze przede mną, więc nie wypowiem się o wypełnieniu zamiaru, co nie oznacza, że ten tom nie broni się sam, wręcz przeciwnie. Wszystkie opowiadania są klimatyczne, zwarte i pełne buzujących emocji – bo tak się akurat zdarzyło, że jest ich tu więcej niż w poprzednich tomach.
Moją ulubioną historią jest „Handlarz snów”, bardziej niż inne przypominającą „Amerykańskich bogów” Gaimana, z lekko Tarantinowską nutą. Stopień intrygi i poczucie osaczenia jest dojmujące, a sama fabuła angażująca i poruszająca. „Jestem Mike…” dzieli z poprzednim opowiadaniem Gaimanowska nuta, jednakże jest on odrobinę zbyt rozwlekły, a zakończenie nie rekompensuje oczekiwania. Co nie zmienia to faktu, że pomysł grupy terapeutycznej jest całkiem ciekawy i oryginalny.
Co do tytułowej historii – absurd goni absurd, jednakże takiej radochy nie miałam od dłuższego czasu. Połączenie Indiany Jonesa z japońskim anime o mechach jest tak przeurocze, że specjalnie dla sceny kulminacyjnej zamknęłam się w pokoju, by nikt mi nie przerywał. Pomysł za pomysłem, genialne wykorzystanie mitologii greckiej i japońskiej popkultury, stworzyło opowieść, którą chętnie obejrzałabym na dużym ekranie. I mimo że streszczenie konceptu brzmi strasznie, wykonanie spełnia wszystko, czego można by oczekiwać.
Ostatnie opowiadanie jest poprawne, zawiązanie akcji bardzo zgrabne, co nie zmienia faktu, że nie pasuje do pozostałych. Historia miłosna jest poprowadzona ciekawie, anioł niepanujący nad gniewem jest intrygujący, co nie zmienia faktu, że jest tam wyczuwalny pewien zgrzyt, którego nie potrafię określić, a dość mi przeszkadzał w zagłębieniu się w intrygę. Może chodzi o formę niemalże komedii romantycznej. Na szczęście zakończenie ratuje ten fragment.
Całokształt prezentuje się dość… szalenie. Poza ostatnim opowiadaniem, które jest bardziej zachowawcze, historie mają pewien szczególny twist, który je odrealnia. Sprawia to, że wydają się one bardziej rozrywkowe i lekkostrawne. Świetne na odprężenie po ciężkim dniu… lub lekturze.
Napisz pierwszy komentarz.