Jeszcze żadna książka mnie tak nie zmęczyła. Jednakże, mogę winić tylko siebie. Czytanie najszybciej jak się da musi mieć swoje konsekwencje.
Wszyscy bohaterowie zdają się być na miejscach im przeznaczonych. Asha dała się zamknąć w Dopływie i swoją energią zasila Barierę. Wir razem z Taerisem próbują wyszukać niedobitki Zmór i zapanować nad chaosem, w czym wspiera ich król. Caedenowi udało się uciec z Talan Gol i realizuje kolejne etapy swojego planu ocalenia świata. Davian zaś jest zamknięty w więzieniu Tel’Tarthen, wiedząc, że jego przeznaczeniem jest… umrzeć w przeszłości.
Błogosławiony niech będzie wstęp do tego tomu, podsumowujący oba poprzednie i – przede wszystkim – porządkujący wiedzę. Dzięki temu wiele rzeczy wskoczyło na swoje miejsce, bo, umówmy się, niełatwo jest tu czasami zapanować nad chronologicznym porządkiem. Tutaj też się wiele dzieje, ale na szczęście większość kart jest już odkrytych i nie ma wielu niespodzianek. Zresztą, większości i tak można się domyślić. Pierwsza połowa książki jest dość liniowa i nie sprawia problemu nadążanie za akcją. W drugiej połowie zaś zaczynają się kolejne podróże w czasie, których konsekwencji można się domyślić. Nie uznaję tego za wadę – raczej za zasłużony odpoczynek i swego rodzaju dostrojenie się do opowiadanej historii.
Historia się upraszcza, dzięki czemu można docenić kunszt budowania świata i postaci. Każdy z bohaterów ma swoje pięć minut, i w ich ciągu zagarnia wręcz uwagę czytelnika. Czujemy ich sytuację zarówno w skali mikro jak i makro, i współodczuwamy dogłębnie każdą wątpliwość. Świat trwa w oczekiwaniu, a my, warstwa po warstwie, mamy możliwość odkrywać piękno jego złożoności. A potem dostajemy manewry wojenne, zło, ból, dużo śmierci postaci i satysfakcję z zakończenia. Słodko-gorzkiego, sentymentalnego do granic możliwości, ale pozostającego w pamięci długo po zamknięciu okładki.
Dawno nie miałam takiego wrażenia „epickości”. Jest ona poukrywana zarówno w języku opowieści, jak i konstrukcji świata i bohaterów. Nieprzyzwyczajonych czytelników może przytłaczać, ale naprawdę warto się przemóc. Taka książkowa uczta nie zdarza się często.
Napisz pierwszy komentarz.