Tej książki nie mogłam się doczekać. Mając w pamięci „Wydrwizęba” czy „Moherfuckera”, rączki same się wyciągały do „Oprawcy Bożego”. Przeczytałam. I nie wiem, co dalej. Durkiss, przez ojca trenowany na tytułowego oprawcę, ze swoich zadań stara się wywiązywać sumiennie i bez zarzutu. Ubija potwory, poprawiając komfort życia ludności, aż w końcu udaje się na misję na drugi koniec świata. Towarzyszy mu dziewka, a jakże, w której bohater z miejsca się zakochuje, sam nie wie jak […]